á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Niespełna czterdziestoletnia Julia to kobieta sukcesu. Wciąż piękna, inteligentna i bajecznie bogata. (...) Od czasu, gdy jej narzeczony zginął w wypadku samochodowym mieszka sama, prowadząc niezależne życie singielki. Ambicji i determinacji Julii nie brakuje, więc szybko pnie się w górę po szczeblach kariery zawodowej. Dba o swój wizerunek, panując nad wszystkimi sferami własnego życia.
Przewrotny los jednak sprawi, że wkrótce ten luksusowy, uporządkowany kobiecy świat stanie na głowie. Co więcej, ten chaos nie będzie Julii nawet zbytnio przeszkadzał!
„Sukces rysowany szminką” przeczytałam za jednym zamachem. To taka powieść, przy której nie można się nudzić, posiada wielki ładunek emocjonalny, który chyba każda kobieta odbierze z ogromną empatią.
Bo jak inaczej przejść obok śmierci i utraty bliskich?
Jak pogodzić się z losem?
Czy można być obojętnym na traumę małego dziecka?
Moim zdaniem nie.
Łkałam więc bez opamiętania w chusteczkę, śledząc losy małej Matyldy i psiocząc na niesprawiedliwość losu jakiej się dopuścił wobec bezbronnego dziecka. Cierpiałam razem z nią i jej dziadkiem. Dokładnie wiem, jakie uczucia towarzyszą tym, co zostają po tej stronie świata, jak wielka wyrwa powstaje w sercu po utracie dwóch bliskich osób i to w bardzo krótkim czasie.
Anita Scharmach pod tym względem mocno doświadczyła swoich bohaterów i pokazała, że niezbadane są nasze koleje. I czasem może przyjść taki dzień, który położy kres bezpieczeństwu i wszystkiemu temu, co najbardziej kochamy.
"Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia - oj tak, zmieniają się priorytety, zmienia się światopogląd, zmieniam się i ja." „Sukces rysowany szminką” to jednak powieść mówiąca nie tylko o smutku i wielowymiarowej samotności. To również historia o tym, że los często ma większą władze nad nami niż nam się wydaje. Podejmuje decyzje za nas, zmusza niejako do określonych działań, których skutków nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Autorka pokazuje czytelnikowi, że w życiu nic nie dzieje się bez przyczyny. A jeśli jest przyczyna, to jest i skutek. Delikatnie uświadamia, że życie zawsze ma sens, że jesteśmy na tym świecie po coś. Każdy ma ustalony zakres obowiązków i zadania do wypełnienia, chociaż nie zawsze wiemy o tym od początku naszej egzystencji. Bywa, że czasami z dnia na dzień stajemy przed faktem dokonanym i musimy zmierzyć się z rzeczywistością, która spada na nas niespodziewanie. Czyjeś działanie, czyjaś śmierć lub narodziny, mogą stać się punktem zwrotnym w naszym życiu, mogą przewrócić je do góry nogami, postawić wszystko na rzęsach, albo wymalować je szminką.
Najnowsza powieść Anity to również beczka pełna dobrego humoru. I nie chodzi tu tylko o zabawne dialogi, ale także o prześmieszne wpadki z życia bohaterów. Poszczególne fragmenty oddziaływały na moją wyobraźnię, a wizualizacje zabawnych sytuacji, przechodziły przez mój mózg niemalże bezwarunkowo. Te chwile pozwoliły mi na rozluźnienie, wyciszenie wcześniej nagromadzonych emocji, rozbrajały mnie, jak saper rozbraja tykającą bombę. W tych fragmentach widać, że autorka jest osobą mocno zdystansowaną wobec świata, potrafi w żart obrócić coś, co dla innych byłoby powodem do tzw. „zupy foch”. Potrafić śmiać się z siebie i szukać w drobnych wpadkach powodu do radości - a to wielka sztuka. Wierzcie mi, coraz mniej ludzi posiada tę umiejętność. Przy niektórych humorystycznych sytuacjach – zastanawiałam się nawet czy nie są one wzięte z prywatnego życia autorki? A to z kolei dowód na to, jak bardzo realistyczną fabułę wykreowała Anita Scharmach.
„Sukces rysowany szminką” to taka powieść, którą mogę śmiało określić, że jest „do tańca i do różańca”. Jest w niej wszystko to, co w dobrej powieści powinno być. Dobro, ciepło, miłość, przyjaźń. Są smutki i smuteczki, są tragedie. Jest dobry humor zarówno słowny jak i sytuacyjny.
Znajdziecie w niej także wielką dawkę kobiecości, której kwintesencją nie są szpilki, szoping czy wielki biust...o nie! I chociaż szminki nie brakuje, bo w jej barwach odmalowany jest świat głównej bohaterki, to jednak autorka między wierszami cichutko podkreśla, że nie ważne czy kobieta jest „taka, śmaka czy owaka”, najważniejsze jest, by zawsze czuła się kobietą. Niezależnie od tego czy jest lepiej czy jest gorzej, bo wszystko i tak jest w naszych rękach. To my – kobiety malujemy usta i cały świat obdarzamy feerią różnokolorowych barw – i tych wizualnych, i tych duchowych. Tylko my możemy nadać kolory temu co szare i każdą porażkę przekuć w „Sukces rysowany szminką”.
Polecam Wam serdecznie – i niechaj nie zwiedzie Was plastycznie rysunkowa okładka :) bo nie znajdziecie pod nią przekolorowanej i przesłodzonej historyjki rodem z Harlequin’u. Pod tą niepozorną grafiką autorka ukryła powieść o (nie)zwykłej kobiecie dla (nie)zwykłych kobiet. Powieść o życiu, które bajką nie bywa, o Kopciuszku, który wcale kocmołuchem nie był, o dzieciach, kotach i księciu, który chociaż konie miał, to ratował ludzkie życie.
Sięgnijcie i przekonajcie się sami, odpowiedzcie sobie na pytanie czy można sobie wyrysować życie? Czy jest ono już dla nas z góry przez kogoś narysowane?
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Lucky.
A Tobie Anitko dziękuję, za...wszystko!
Za Twoje powieści, za ich głębokie treści.
Za emocje, łzy na moich policzkach i uśmiech na ustach.
Za wiarę!