Michel Houellebecq jest dzisiaj najbardziej znanym współczesnym autorem francuskim. Jego książki tłumaczone na ponad 40 języków wywołują poruszenie zarówno wśród krytyki literackiej, jak i całej rzeszy czytelników. Zarzuca mu się epatowanie nihilizmem moralnym, nawoływanie do nienawiści skierowanej wobec całej ludzkości, jednostki, rasy, religii, budowanie jednoznacznego wizerunku kobiety jako obiektu seksualnego, manipulowanie światem uznanych wartości,
(...)
występowanie przeciw autorytetom. Nazywa się go skandalistą, prowokatorem, a także mizantropem i mizoginem. Czy słusznie? Z pewnością styl życia, wypowiedzi do prasy, kontrowersyjne zachowanie pisarza tłumaczą niektóre choćby z tych ocen, ale Houellebecq to przede wszystkim doskonały, inteligentny, przewidujący obserwator współczesnej rzeczywistości oraz znakomity pisarz. Nic zatem dziwnego, że jego książki są tak bardzo popularne na całym świecie.
Naprawdę nazywa się Michel Thomas. Urodził się w 1956 roku. Jest powieściopisarzem, eseistą, poetą (wydał kilka tomików bardzo osobistych, wręcz intymnych wierszy), a także autorem piosenek. Nieszczęśliwe dzieciństwo, w którym pozbawiony był poczucia bezpieczeństwa i miłości, dwa nieudane małżeństwa (rozpad pierwszego zakończył się dla niego głęboką depresją i pobytem w szpitalu psychiatrycznym), brak kontaktu z jedynym synem oraz walka z matką (w 2008 r. pod pseudonimem Lucie Ceccaldi opublikowała ona autobiografię, w której przedstawiła syna jako zimnego, neurastenicznego potwora) naznaczyły jego twórczość, wpłynęły na postrzeganie świata i człowieka. Z wykształcenia jest inżynierem agronomii. W latach 2000 – 2012 mieszkał poza granicami Francji, najpierw w Hiszpanii, później w Irlandii.
Wydał sześć powieści. Każda jest inna i jednocześnie taka sama. Każda wywołała wielką dyskusję po swoim ukazaniu się. Każda buduje pesymistyczną wizję świata i kondycji współczesnego człowieka. Każda ukazuje człowieka jako samotnika kierowanego seksualnymi impulsami, marzącego o szczęściu, lecz marzenie owo ukrywającego pod maską cynizmu. W swoich powieściach opowiada o świecie wielkich korporacji, środowisk naukowych, związanych ze sztuką i biznesem, zwracając uwagę na nihilizm i bezsens wszelkiego działania jednostki. Wieszczy wręcz rozpad znanego świata i koniec obecnej cywilizacji. Dwie jego powieści zostały zekranizowane.
„Uległość” to ostatnia powieść Houellebecqa. Ukazała się 7 stycznia 2015 roku, w dniu zamachu na redakcję „Charlie Hebdo”, w którym zginął jego przyjaciel. Jest to, najogólniej mówiąc, futurystyczna opowieść o losach Francji (a więc – jak można mniemać - i Europy) z elementami fikcji politycznej. Rzecz dzieje się w nieodległej już tak bardzo przyszłości, bo w 2022 roku i dotyczy wyborów prezydenckich i przejęcia władzy przez tzw. Bractwo Muzułmańskie, czyli partię islamistyczną. Ukazuje przyczyny zwycięstwa tej siły i mechanizmy przejmowania przez nią kolejnych dziedzin życia w kraju. Wskazuje na nieuchronność takiej wizji rzeczywistości (wobec obecnych wydarzeń politycznych we Francji wręcz profetycznej, chciałoby się rzec). W sposób racjonalny jako nieuniknioną konieczność dziejów maluje obraz Francji zalanej morzem islamu – partia zwycięska wprowadza kolejne zmiany w państwie, zajmuje się ochroną socjalną najuboższych, edukacją, poszerzaniem rynku pracy (kobiety odchodzą z pracy, więc stanowisk wakujących dla mężczyzn jest więcej), usprawnianiem systemu bezpieczeństwa w państwie. Zamknięte zostają szkoły chrześcijańskie, żydowskie i inne, istnieją tylko islamskie. Sorbona staje się uniwersytetem muzułmańskim. A społeczeństwo? Postawa społeczeństwa jest najciekawsza. Francuzi są zadowoleni! Zgadzają się na proponowaną rzeczywistość. „Szczytem ludzkiego szczęścia jest bezwzględna uległość” - gorzko konkluduje autor. Przerażająca jest bowiem wizja końca znanego świata przyjmowana nie tylko bez sprzeciwu, ale wręcz z entuzjazmem!
Tadeusz Sobolewski w swej wypowiedzi na temat najnowszej powieści Houellebecqa powiedział: „On (autor) wcale nie straszy islamem – on nas straszy nami samymi”. Zgadzam się z tą opinią, ale stwierdzić jednak muszę, że islamem straszy nas Houellebecq także. Wstrząsająca jest rzeczywistość szariatu jako czegoś zwyczajnego i normalnego, wielożeństwa, podległości kobiety wobec mężczyzny, wprowadzenia podziału obywateli na tych pierwszej i tych drugiej kategorii (w islamie dhimini). Ale przerażająca jest także postawa obywatela, który akceptuje proponowaną rzeczywistość.
Głównym bohaterem jest naukowiec, profesor Sorbony, specjalista życia i twóczości Jorisa-Karla Huysmansa (francuskiego pisarza żyjącego na przełomie XIX i XX wieku), autorytet w swej dziedzinie, czterdziestoczteroletni kawaler. Uosabia swą postawą współczesnego przedstawiciela upadającej cywilizacji europejskiej, intelektualistę-filozofa. Przede wszystkim nic mu się nie chce. I to jest chyba najgorsze! Uwikłany w układy swojego miłego i ciepłego światka nie znajduje w sobie determinacji i odwagi, by się sprzeciwić, by zareagować, by się bronić. Ulega... Jakoś to będzie, po co się wysilać – to jego dewiza. Nie potrafi walczyć. Jest bierny. I co najgorsze, nie widzi w tym nic złego. Inercja i totalna apatia kierują jego życiem. Samotnym i pozbawionym sensu. Houellebecq stwierdza: „Wszystkie zwierzęta i miażdżąca większość ludzi żyje bez najmniejszego sensu”. Jego bohater tę prawdę niestety potwierdza. Nie walczy o miłość, pozwala ukochanej wyjechać, bardzo się dziwi, gdy ona układa sobie życie z innym. Gdy go zwolniono z pracy, biernie poddaje się losowi, ciesząc się, że dostanie emeryturę. Gdy proponowano mu posadę na muzułmańskim uniwersytecie, zgadza się ją przyjąć, licząc na profity materialne i… seksualne. Egoizm i prywata, brak ideałów, brak celów, bezsens egzystencji, życie bez wartości wyższych, odwrócenie wartości – jakżeż smutny to obraz nas i naszego świata. A Houellebecq maluje go wyrazistymi i ostrymi barwami. Nie uczy, nie protestuje, nie udziela rad, po prostu – przedstawia to,co widzi, i to, co przewiduje. A jest to obraz upadku, rozpadu, zagłady. Smutne...
Obraz zagłady naszego świata, rzeczywistości, w której żyjemy, w powieści Houellebecqa przybiera formę apokaliptyczną. Jest to jednak świat, zdaje się mówić autor, który musi upaść. Bo też dziwny jest ten świat! Świat, w którym władzą dzielą się „dwa rywalizujące między sobą gangi”, w którym człowiek gardzi człowiekiem, nienawidzi bliźniego, dba wyłącznie o siebie, żyje bez ideałów. Jest zagubiony, wyalienowany, odwróciły mu się wartości, nie rozumie ani dobra, ani zła. „Kochani ludożercy” - nawoływał swego czasu poeta. „Nie zjadajmy się Dobrze/ Bo nie zmartwychwstaniemy/ Naprawdę” - przekonywał. A inny poeta prosił: „Spieszmy się kochać ludzi”. Może jest jeszcze szansa na ratunek?
Gabriela Kansik DKK Olesno Oleska Biblioteka Publiczna
Naprawdę nazywa się Michel Thomas. Urodził się w 1956 roku. Jest powieściopisarzem, eseistą, poetą (wydał kilka tomików bardzo osobistych, wręcz intymnych wierszy), a także autorem piosenek. Nieszczęśliwe dzieciństwo, w którym pozbawiony był poczucia bezpieczeństwa i miłości, dwa nieudane małżeństwa (rozpad pierwszego zakończył się dla niego głęboką depresją i pobytem w szpitalu psychiatrycznym), brak kontaktu z jedynym synem oraz walka z matką (w 2008 r. pod pseudonimem Lucie Ceccaldi opublikowała ona autobiografię, w której przedstawiła syna jako zimnego, neurastenicznego potwora) naznaczyły jego twórczość, wpłynęły na postrzeganie świata i człowieka. Z wykształcenia jest inżynierem agronomii. W latach 2000 – 2012 mieszkał poza granicami Francji, najpierw w Hiszpanii, później w Irlandii.
Wydał sześć powieści. Każda jest inna i jednocześnie taka sama. Każda wywołała wielką dyskusję po swoim ukazaniu się. Każda buduje pesymistyczną wizję świata i kondycji współczesnego człowieka. Każda ukazuje człowieka jako samotnika kierowanego seksualnymi impulsami, marzącego o szczęściu, lecz marzenie owo ukrywającego pod maską cynizmu. W swoich powieściach opowiada o świecie wielkich korporacji, środowisk naukowych, związanych ze sztuką i biznesem, zwracając uwagę na nihilizm i bezsens wszelkiego działania jednostki. Wieszczy wręcz rozpad znanego świata i koniec obecnej cywilizacji. Dwie jego powieści zostały zekranizowane.
„Uległość” to ostatnia powieść Houellebecqa. Ukazała się 7 stycznia 2015 roku, w dniu zamachu na redakcję „Charlie Hebdo”, w którym zginął jego przyjaciel. Jest to, najogólniej mówiąc, futurystyczna opowieść o losach Francji (a więc – jak można mniemać - i Europy) z elementami fikcji politycznej. Rzecz dzieje się w nieodległej już tak bardzo przyszłości, bo w 2022 roku i dotyczy wyborów prezydenckich i przejęcia władzy przez tzw. Bractwo Muzułmańskie, czyli partię islamistyczną. Ukazuje przyczyny zwycięstwa tej siły i mechanizmy przejmowania przez nią kolejnych dziedzin życia w kraju. Wskazuje na nieuchronność takiej wizji rzeczywistości (wobec obecnych wydarzeń politycznych we Francji wręcz profetycznej, chciałoby się rzec). W sposób racjonalny jako nieuniknioną konieczność dziejów maluje obraz Francji zalanej morzem islamu – partia zwycięska wprowadza kolejne zmiany w państwie, zajmuje się ochroną socjalną najuboższych, edukacją, poszerzaniem rynku pracy (kobiety odchodzą z pracy, więc stanowisk wakujących dla mężczyzn jest więcej), usprawnianiem systemu bezpieczeństwa w państwie. Zamknięte zostają szkoły chrześcijańskie, żydowskie i inne, istnieją tylko islamskie. Sorbona staje się uniwersytetem muzułmańskim. A społeczeństwo? Postawa społeczeństwa jest najciekawsza. Francuzi są zadowoleni! Zgadzają się na proponowaną rzeczywistość. „Szczytem ludzkiego szczęścia jest bezwzględna uległość” - gorzko konkluduje autor. Przerażająca jest bowiem wizja końca znanego świata przyjmowana nie tylko bez sprzeciwu, ale wręcz z entuzjazmem!
Tadeusz Sobolewski w swej wypowiedzi na temat najnowszej powieści Houellebecqa powiedział: „On (autor) wcale nie straszy islamem – on nas straszy nami samymi”. Zgadzam się z tą opinią, ale stwierdzić jednak muszę, że islamem straszy nas Houellebecq także. Wstrząsająca jest rzeczywistość szariatu jako czegoś zwyczajnego i normalnego, wielożeństwa, podległości kobiety wobec mężczyzny, wprowadzenia podziału obywateli na tych pierwszej i tych drugiej kategorii (w islamie dhimini). Ale przerażająca jest także postawa obywatela, który akceptuje proponowaną rzeczywistość.
Głównym bohaterem jest naukowiec, profesor Sorbony, specjalista życia i twóczości Jorisa-Karla Huysmansa (francuskiego pisarza żyjącego na przełomie XIX i XX wieku), autorytet w swej dziedzinie, czterdziestoczteroletni kawaler. Uosabia swą postawą współczesnego przedstawiciela upadającej cywilizacji europejskiej, intelektualistę-filozofa. Przede wszystkim nic mu się nie chce. I to jest chyba najgorsze! Uwikłany w układy swojego miłego i ciepłego światka nie znajduje w sobie determinacji i odwagi, by się sprzeciwić, by zareagować, by się bronić. Ulega... Jakoś to będzie, po co się wysilać – to jego dewiza. Nie potrafi walczyć. Jest bierny. I co najgorsze, nie widzi w tym nic złego. Inercja i totalna apatia kierują jego życiem. Samotnym i pozbawionym sensu. Houellebecq stwierdza: „Wszystkie zwierzęta i miażdżąca większość ludzi żyje bez najmniejszego sensu”. Jego bohater tę prawdę niestety potwierdza. Nie walczy o miłość, pozwala ukochanej wyjechać, bardzo się dziwi, gdy ona układa sobie życie z innym. Gdy go zwolniono z pracy, biernie poddaje się losowi, ciesząc się, że dostanie emeryturę. Gdy proponowano mu posadę na muzułmańskim uniwersytecie, zgadza się ją przyjąć, licząc na profity materialne i… seksualne. Egoizm i prywata, brak ideałów, brak celów, bezsens egzystencji, życie bez wartości wyższych, odwrócenie wartości – jakżeż smutny to obraz nas i naszego świata. A Houellebecq maluje go wyrazistymi i ostrymi barwami. Nie uczy, nie protestuje, nie udziela rad, po prostu – przedstawia to,co widzi, i to, co przewiduje. A jest to obraz upadku, rozpadu, zagłady. Smutne...
Obraz zagłady naszego świata, rzeczywistości, w której żyjemy, w powieści Houellebecqa przybiera formę apokaliptyczną. Jest to jednak świat, zdaje się mówić autor, który musi upaść. Bo też dziwny jest ten świat! Świat, w którym władzą dzielą się „dwa rywalizujące między sobą gangi”, w którym człowiek gardzi człowiekiem, nienawidzi bliźniego, dba wyłącznie o siebie, żyje bez ideałów. Jest zagubiony, wyalienowany, odwróciły mu się wartości, nie rozumie ani dobra, ani zła. „Kochani ludożercy” - nawoływał swego czasu poeta. „Nie zjadajmy się Dobrze/ Bo nie zmartwychwstaniemy/ Naprawdę” - przekonywał. A inny poeta prosił: „Spieszmy się kochać ludzi”. Może jest jeszcze szansa na ratunek?
Gabriela Kansik DKK Olesno Oleska Biblioteka Publiczna
Sam nie wiem czy dane 6/10 to nie zbyt wiele?
Czy warto przeczytać? - jest to powieść z pewnym przesłaniem