Pierwsza część erotycznej trylogii „Uwikłani” zachęciła mnie do sięgnięcia po kolejną. Byłam ciekawa, jak potoczy się życie Alayny i Hudsona oraz czy autorka utrzyma lekką i wciągającą fabułę oraz bardzo dobre sceny erotyczne wywołujące rumieńce na policzkach. W „Pokusie” Laurelin stworzyła ciekawych bohaterów – nie tylko tych głównych – i pozwoliła ich zrozumieć, a nawet się trochę do nich przywiązać. Pytanie brzmi: czy druga część zachowała poziom poprzedniej?
(...)
Hudson i Alayna znają się trzy tygodnie. Wspólnie odgrywany teatrzyk bardzo ich do siebie zbliżył, chociaż początkowo oboje bali się do tego przyznać. Ona ze względu na swoją przeszłość, która przepełniona była burzliwym i niezdrowymi relacjami z mężczyznami oraz chorobliwą obsesją, on natomiast sądził, że nie potrafi wyrażać uczuć. Wszystko się zmieniło tak nagle, jak nagle pojawili się w swoim życiu. Alayna próbuje pokonać wszelkie przeszkody i wyzbyć się przyzwyczajeń z poprzednich relacji, pragnie stworzyć z Hudsonem prawdziwy i szczęśliwy związek pełen miłości. Gdy postanawiają zamieszkać razem, wszystko zaczyna się psuć i na jaw wychodzi wiele tajemnic. Alayna nie wie, komu może zaufać, a kto jest jej wrogiem. Przez tę niepewność jej związek z Hudsonem wisi na włosku, a na horyzoncie pojawia się druga kobieta, która ma zamiar walczyć o uczucie Hudsona...
„Ale przede wszystkim, jeśli masz kłopoty, ja tu jestem. Nie dlatego, że tak nakazuje prawo, ale dlatego, że jesteś moja. A ja jestem twój. A to oznacza, że jestem z tobą związany pod każdym względem i w każdej sytuacji. Na dobre i na złe. Jeśli tego nie widzisz, to nie mamy szans”.
Tak przedstawia się fabuła Obsesji, która – przyznaję lekko rozczarowana – nie powala. Podczas czytania poprzedniej części nie mogłam się oderwać nie tylko od głównych scen erotycznej trylogii, ale też od fabuły. Ciekawiły mnie postacie, ich przeszłość i plany. W „Obsesji” niestety coś nie wyszło, bo jedna postać została dopracowana... kosztem innych. Laurelin dodała do historii tez kilkoro nowych bohaterów, których byłam ciekawa w poprzedniej części.
Sceny erotyczne z kolei zostały doprawione kosztem fabuły. Cóż... coś za coś. Jednak nie mogę powiedzieć, że jest źle. Nie, jest po prostu stabilnie, choć bez szału. Przez cały czas lektury miałam wrażenie, że główna bohaterka – jej rozmyślania i wątpliwości – jest strasznie naciągana, a jej przeszłość i problemy psychiczne przesadnie podkreślane. Czułam, jakby autorka mówiła do mnie bez przerwy, że nie mogę zapomnieć o jej chorobie, nie mogę zapomnieć o jego czynach, bo tylko dzięki temu oni trafili do łóżka... Przeznaczenie i takie tam, bo oboje są chorzy, rozumieją się, a rodzina ich nie rozumie i już. Koniec drugiej części był – na szczęście – zaskakujący i niespodziewany. W końcu doszło do konfrontacji między członkami rodziny, a tajemnica ujawniona na ostatnich kartkach pierwszej części rozwiązana.
„Potrzebuję cię, Hudson. Chcę, żebyś mnie dotknął i pomógł odzyskać harmonię. Bez ciebie jestem rozstrojona i to piekielnie boli. Jakby brakowało części mnie”.
Jak wiadomo, w "najbardziej elektryzującej trylogii erotycznej wszech czasów" to nie fabuła jest najważniejsza (mimo że to dzięki niej w ogóle Alayna poszła z Hudsonem do łóżka), ale właśnie pikantne sceny erotyczne i miłosne. Tutaj jest jeszcze lepiej niż w „Pokusie”, a już wtedy pochłaniały do granic możliwości. W drugiej części dosłownie skaczemy od jednej sceny seksu do kolejnej: seks na dzień dobry, seks na zgodę, seks na dobranoc, seks po seksie, dwa razy po trzy razy... Nie chcę, by zabrzmiało to, jakbym się czepiała. W niektórych momentach było tak dobrze i tak słodko, że aż niemożliwie. Ale faktem jest, że sięgając po literaturę erotyczną, nie chcemy historii pełnej nauk i rozmyślań, ale trochę emocji niemożliwych, przesadzonych. I to zapewnia „Obsesja”, gdyż każda scena miłosna jest opisana inaczej. Nie brakuje pikantnych opisów, ale też nie dostajemy tylko delikatnych i przyjemnych pieszczot. Autorka dawkuje emocje i dopasowuje je do atmosfery panującej między kochankami. To, że w niektórych momentach ta atmosfera wydaje się naciągana, w tym przypadku jest mało istotne... Powtórzę zdanie z recenzji poprzedniej części: „Być może miejscami było "aż za dobrze", jednak to jest to, co kobiety lubią – przekraczanie granic, łamanie schematów”.
Zaletą tej książki jest prosty język, który pozwala czytać szybko i nie każe zastanawiać się dłużej nad którymś z akapitów. „Uwikłani. Obsesja” to po prostu druga część trylogii... Lekka, niezobowiązująca lektura, przepełniona miłością i erotyzmem, ale doprawiona także zazdrością i tajemnicami. Chociaż tutaj też zarzuciłabym przesadę, ale nie zrobię tego. Przecież „Uwikłani” mają dać chwilę rozrywki i zapomnienia. Mam duże zastrzeżenia do relacji głównych bohaterów, którzy zresztą podkreślali kilkakrotnie, że krótki czas znajomości w niczym nie przeszkadza, gdy się kogoś kocha. Myślę, że tę część musicie ocenić sami.
„Szkoda, że długi czas oczekiwania uważa się za niezbędny przy podejmowaniu ważnych decyzji w związku. To nie powinien być żaden wyznacznik”.
Ostatecznie jednak nawet "typowy drugi tom" mnie usatysfakcjonował i zaciekawił. Wciąż nie jestem wszystkiego pewna, więc nie mogę się doczekać trzeciej części. Chciałabym, by w końcu cała prawda na temat Hudsona wyszła na jaw, bo jego przeszłość i zamiary wciąż mnie intrygują. Nie wiem, jakie są jego intencje, ale po tytule trzeciej części wnioskuję, że niepotrzebnie się nad tym zastanawiam. „Obsesja” nie tylko wciąga, ale też zachęca do sięgnięcia po „Na zawsze”. Polecam wam tę książkę na wieczór z lampką wina i nastawieniem na lekturkę, nie akcję i elementy zaskoczenia.
Byłam pod dużym wrażeniem pierwszej części. Zaskoczył mnie fakt, że autorka skupiła się na psychice. Na demonach przeszłości. W drugiej części utrzymuje swój poziom. Według mnie druga część nie jest ani lepsza, ani gorsza od pierwszej. Mam nadzieje, że to samo będę mogła powiedzieć o trzeciej części. Jednakże o ile przy pierwszej części czułam, że autorka przyłożyła się do zbudowania postaci pod względem psychologicznym.
(...)
Tak przy drugiej odczułam, że już nie było takiej potrzeby. Druga część jest zdecydowanie lżejsza. Przyjemnie się ją czyta. Niezwykle szybko. Zaskakująco wciąga jak na romans. Idealna książka na plaże. Na jesienne wieczory. Zdecydowanie typowo kobieca. Nie lubie określać, że ksiażka należy do jakiejś płci. Jednak tym razem tak jest. Laurelin Paige udał się jeszcze jeden trudny zabieg. Niezwykle realistycznie pokazała trudne początki związku. Nie takiego zwykłego. Takiego gdzie dwoje ludzi nie wie jak to jest być w związku. Takiego gdzie każdy, w swój pokręcony sposób, próbuje być jak najlepszym partnerem. Podoba mi się też zmiana jaka zachodzi w bohaterach. Hudson staje się bardziej otwarty i czuły. Jednak do romantyka jeszcze mu daleko. Alayna też żegna się ze swoją przeszłością i buduje związek, a nie obsesje.
Na koniec tylko dodam, że nie raz krzyczałam na bohaterów. Wkurzałam się na nich. Chciałam ich przytulić. Emocji było sporo.
Podróż do szczęśliwego związku wraz z Hudsonem i Alayną jest pełna emocji. Jest warta każdej nieprzespanej minuty. Dziękuje!
Moja ocena: ***** Skala ocen: * nie polecam ** nie moja bajka *** daje radę **** dobra ***** bardzo dobra ****** lotta poleca www.lottaczyta.blox.pl
Hudson i Alayna znają się trzy tygodnie. Wspólnie odgrywany teatrzyk bardzo ich do siebie zbliżył, chociaż początkowo oboje bali się do tego przyznać. Ona ze względu na swoją przeszłość, która przepełniona była burzliwym i niezdrowymi relacjami z mężczyznami oraz chorobliwą obsesją, on natomiast sądził, że nie potrafi wyrażać uczuć. Wszystko się zmieniło tak nagle, jak nagle pojawili się w swoim życiu. Alayna próbuje pokonać wszelkie przeszkody i wyzbyć się przyzwyczajeń z poprzednich relacji, pragnie stworzyć z Hudsonem prawdziwy i szczęśliwy związek pełen miłości. Gdy postanawiają zamieszkać razem, wszystko zaczyna się psuć i na jaw wychodzi wiele tajemnic. Alayna nie wie, komu może zaufać, a kto jest jej wrogiem. Przez tę niepewność jej związek z Hudsonem wisi na włosku, a na horyzoncie pojawia się druga kobieta, która ma zamiar walczyć o uczucie Hudsona...
„Ale przede wszystkim, jeśli masz kłopoty, ja tu jestem. Nie dlatego, że tak nakazuje prawo, ale dlatego, że jesteś moja. A ja jestem twój. A to oznacza, że jestem z tobą związany pod każdym względem i w każdej sytuacji. Na dobre i na złe. Jeśli tego nie widzisz, to nie mamy szans”.
Tak przedstawia się fabuła Obsesji, która – przyznaję lekko rozczarowana – nie powala. Podczas czytania poprzedniej części nie mogłam się oderwać nie tylko od głównych scen erotycznej trylogii, ale też od fabuły. Ciekawiły mnie postacie, ich przeszłość i plany. W „Obsesji” niestety coś nie wyszło, bo jedna postać została dopracowana... kosztem innych. Laurelin dodała do historii tez kilkoro nowych bohaterów, których byłam ciekawa w poprzedniej części.
Sceny erotyczne z kolei zostały doprawione kosztem fabuły. Cóż... coś za coś. Jednak nie mogę powiedzieć, że jest źle. Nie, jest po prostu stabilnie, choć bez szału. Przez cały czas lektury miałam wrażenie, że główna bohaterka – jej rozmyślania i wątpliwości – jest strasznie naciągana, a jej przeszłość i problemy psychiczne przesadnie podkreślane. Czułam, jakby autorka mówiła do mnie bez przerwy, że nie mogę zapomnieć o jej chorobie, nie mogę zapomnieć o jego czynach, bo tylko dzięki temu oni trafili do łóżka... Przeznaczenie i takie tam, bo oboje są chorzy, rozumieją się, a rodzina ich nie rozumie i już. Koniec drugiej części był – na szczęście – zaskakujący i niespodziewany. W końcu doszło do konfrontacji między członkami rodziny, a tajemnica ujawniona na ostatnich kartkach pierwszej części rozwiązana.
„Potrzebuję cię, Hudson. Chcę, żebyś mnie dotknął i pomógł odzyskać harmonię. Bez ciebie jestem rozstrojona i to piekielnie boli. Jakby brakowało części mnie”.
Jak wiadomo, w "najbardziej elektryzującej trylogii erotycznej wszech czasów" to nie fabuła jest najważniejsza (mimo że to dzięki niej w ogóle Alayna poszła z Hudsonem do łóżka), ale właśnie pikantne sceny erotyczne i miłosne. Tutaj jest jeszcze lepiej niż w „Pokusie”, a już wtedy pochłaniały do granic możliwości. W drugiej części dosłownie skaczemy od jednej sceny seksu do kolejnej: seks na dzień dobry, seks na zgodę, seks na dobranoc, seks po seksie, dwa razy po trzy razy... Nie chcę, by zabrzmiało to, jakbym się czepiała. W niektórych momentach było tak dobrze i tak słodko, że aż niemożliwie. Ale faktem jest, że sięgając po literaturę erotyczną, nie chcemy historii pełnej nauk i rozmyślań, ale trochę emocji niemożliwych, przesadzonych. I to zapewnia „Obsesja”, gdyż każda scena miłosna jest opisana inaczej. Nie brakuje pikantnych opisów, ale też nie dostajemy tylko delikatnych i przyjemnych pieszczot. Autorka dawkuje emocje i dopasowuje je do atmosfery panującej między kochankami. To, że w niektórych momentach ta atmosfera wydaje się naciągana, w tym przypadku jest mało istotne... Powtórzę zdanie z recenzji poprzedniej części: „Być może miejscami było "aż za dobrze", jednak to jest to, co kobiety lubią – przekraczanie granic, łamanie schematów”.
Zaletą tej książki jest prosty język, który pozwala czytać szybko i nie każe zastanawiać się dłużej nad którymś z akapitów. „Uwikłani. Obsesja” to po prostu druga część trylogii... Lekka, niezobowiązująca lektura, przepełniona miłością i erotyzmem, ale doprawiona także zazdrością i tajemnicami. Chociaż tutaj też zarzuciłabym przesadę, ale nie zrobię tego. Przecież „Uwikłani” mają dać chwilę rozrywki i zapomnienia. Mam duże zastrzeżenia do relacji głównych bohaterów, którzy zresztą podkreślali kilkakrotnie, że krótki czas znajomości w niczym nie przeszkadza, gdy się kogoś kocha. Myślę, że tę część musicie ocenić sami.
„Szkoda, że długi czas oczekiwania uważa się za niezbędny przy podejmowaniu ważnych decyzji w związku. To nie powinien być żaden wyznacznik”.
Ostatecznie jednak nawet "typowy drugi tom" mnie usatysfakcjonował i zaciekawił. Wciąż nie jestem wszystkiego pewna, więc nie mogę się doczekać trzeciej części. Chciałabym, by w końcu cała prawda na temat Hudsona wyszła na jaw, bo jego przeszłość i zamiary wciąż mnie intrygują. Nie wiem, jakie są jego intencje, ale po tytule trzeciej części wnioskuję, że niepotrzebnie się nad tym zastanawiam. „Obsesja” nie tylko wciąga, ale też zachęca do sięgnięcia po „Na zawsze”. Polecam wam tę książkę na wieczór z lampką wina i nastawieniem na lekturkę, nie akcję i elementy zaskoczenia.
Na koniec tylko dodam, że nie raz krzyczałam na bohaterów. Wkurzałam się na nich. Chciałam ich przytulić. Emocji było sporo.
Podróż do szczęśliwego związku wraz z Hudsonem i Alayną jest pełna emocji. Jest warta każdej nieprzespanej minuty. Dziękuje!
Moja ocena: ***** Skala ocen: * nie polecam ** nie moja bajka *** daje radę **** dobra ***** bardzo dobra ****** lotta poleca www.lottaczyta.blox.pl